Wspomnienia Taty odc. 3. Początki okupacji.

Wspomnienia Taty odc. 3. Początki okupacji.

W poprzednich odcinkach poznaliśmy losy najbliższej Rodziny mojego Taty. Nierozerwalnie były one związane z walkami. Dziadek, zanim osiadł w Krakowie przy ul. Św.  Jana 14, był żołnierzem Jego Cesarskiej Mości FRANCISZKA JÓZEFA. Służąc mu na polu bitwy, dostał się do niewoli rosyjskiej, z której – po wybuchu rewolucji 1917 roku- wracał przez dwa lata. Swoją żonę – Hanusię, której Dziadek – Jan Kałuski, został ranny w powstaniu styczniowym, poślubił w roku 1922.
Wszystkie te informację – w ciekawej i pełnej szczegółów opowieści, przekazywał w poprzednich odcinkach mój Tato, Piotr Józefczyk. Dlatego warto do nich wrócić, żeby przesiąknąć atmosferą przełomu wieków widzianą z perspektywy pojedynczego człowieka.
Tymczasem ku końcowi mają się lata trzydzieste, a nad „silną, zwartą i gotową do wojny”  Polską zawisło widmo hitlerowskiej agresji!

Na poparcie tych słów kilka cytatów z ostatniego, przedwojennego numeru IKACA, który ukazał się we czwartek, 31 sierpnia.

Chamberlain oświadcza:

„NIE USTĄPIMY ANI NA KROK”!

Krzyczy na stronie tytułowej wielki nagłówek.

Londyn 19 sierpnia ( United Press)? Wśród olbrzymiego napięcia Chamberlain około 15 rozpoczął dziś swe historyczne przemówienie w Izbie Gmin.
Chamberlain oświadczył na wstępie, że Anglia niezłomnie i niezachwianie stoi przy Polsce, i że pozostanie wierna swoim zobowiązaniom. Armia i flota imperium brytyjskiego stoi gotowa do zadania wrogowi ciosu decydującego. Odpowiedź Niemiec nie nadeszła. Losy pokoju i wojny spoczywają w ręku Hitlera”.

Dobrze wiemy, jak ta pomoc wyglądała w praktyce! 

O innym sojuszniku – Francji – wspomina artykuł wewnątrz numeru, zatytułowany

ARMIA KOLONIALNA – TO POTĘŻNY REZERWUAR SIŁ ZBROJNYCH FRANCJI

„Omawiając siły zbrojne poszczególnych państw, popełnia się, jeśli chodzi o Francję, pewien błąd. Nie docenia rezerw kolonialnych. Wojna światowa dowiodła, że kolonje dały Francji doskonałego i pewnego żołnierza”.
Otóż wszyscy wiemy, jak krótko ten doskonały i pewny żołnierz bronił honoru Marsylianki!

Kolejny nagłówek brzmi tak:

NIEMIECKI ŻOŁNIERZ NIE CHCE BIĆ SIĘ Z POLSKĄ I UCIEKA PRZEZ GRANICĘ

(PAT) Dnia 28 bm. koło godziny czwartej rano na odcinku Starorzepie, pow.  Wieluń, przeszedł granicę i oddał się naszym władzom niemiecki żołnierz, szeregowiec trzeciej kompanji, 11 pułku piechoty, Hans Kriebel. Był on doprowadzony do apatii ciężkiemu warunkami służby, złem wyżywieniem i nadmierną pracą przy budowie fortyfikacyj. Nie ma on ochoty, ani jego towarzysze na prowadzenie wojny z Polską, krajem który im nic złego nie zrobił i nie ma żadnych wrogich zamiarów wobec Niemiec.

Tak to w ostatnim dniu pokoju, w 30. roku swojego istnienia, szacowna gazeta malowała iluzje, z których najpewniej redaktorzy nie do końca zdawali sobie sprawę, powtarzając wygodne newsy za agencjami prasowymi.

Z wiadomości lokalnych, lżejszego kalibru, warto wspomnieć o bójce na zabawie w Kocmyrzowie koło Krakowa:
Otóż trzej  uczestnicy, Franciszek Czajka i bracia Nowakowscy, po przybyciu na festyn, z punktu wszczęli awanturę, skutkiem czego zostali z imprezy wyproszeni. Z chęci zemsty napadli i śmiertelnie pobili Mikołaja Czajkę.
Zostali oskarżeni i osądzeni, przy czym najwyższy wyrok – 5 lat, dostał Franciszek Czajka.

W cieniu wydarzeń historycznych toczyły się zupełnie niepatriotyczne kampanie wojenne!


 W 1939 roku, 1 września miałem już 7 lat

Zdjęcie ze zbiorów Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej

Nie wiem z jakiego powodu, Rodzice wysłali mnie do szkoły od szóstego roku życia. Może dlatego, że ja jakoś sam się nauczyłem czytać. Ojciec kupował gazety, ja pytałem o litery i potem je składałem. Rodzice uznali, że mogą  wysłać do szkoły chłopaka mającego 6 lat. Czyli w 1938 roku. Na to, o ile mnie pamięć nie myli,  musiała być zgoda kuratora. 

 Mieszkaliśmy na św. Jana, a szkoła  im. św. Wojciecha była na placu Biskupim. Tam chodził mój najstarszy brat Marian, chodził młodszy brat Janek. Wtedy nie było szkół koedukacyjnych. Żeńskie szkoły były osobno, a męskie osobno.  Dyrektorem szkoły, to ja doskonale pamiętam był Bień. W 1939 roku we wrześniu  miałem już pójść do 2 klasy, ale wybuchła wojna. Szkoły zostały zamknięte. 

Niemcy wkroczyli do Krakowa 6 września, to była środa – pamiętam. Nagle ulicą św. Jana przejechał motocykl z przyczepą, na której był karabin maszynowy Żołnierze rozglądali się po oknach, ale nikt ich nie atakował. No i później Niemcy rozlali się w Krakowie.

Szkoła na wygnaniu

Szkołę naszą zajęli, ponieważ to był drewniany budynek, parterowy. Wzdłuż korytarza, po lewej  i   prawej stronie były  klasy. Na końcu był gabinet  dyrektora i pokój nauczycielski. Obiekt doskonale nadawał  się na szpital. 

Gdzieś pod koniec września, nauczyciele zaczęli zawiadamiać o podjęciu nauki. Zależało im, żebyśmy kontynuowali edukację. Przy ul. Św. Marka, w  szkole żeńskiej św. Scholastyki, wygospodarowali jakieś dwie sale, i zaczęliśmy się tam uczyć. Ale ponieważ to był nowoczesny budynek w centrum miasta, Niemcy po pewnym czasie zajęli go na jakieś koszary. I odtąd nasza nauka, to było poniewieranie po różnych miejscach. Uczyliśmy się w kościołach, w jakichś wynajętych salach.

Po wybuchu wojny Kraków i Warszawa zostały włączone do GG III Rzeszy . Jego stolicą był Kraków. Na Wawelu mieszkał gubernator Hans Frank.

Wychodziło pismo dla młodzieży „Ster”, oczywiście całkowicie pod kontrolą niemiecką. Tam nie mogło być mowy o polskości, tylko zamieszczali jakieś obojętne czytanki. Uczyliśmy się tylko o Generalnym Gubernatorstwie. Nie było mowy o jakiejś szerszej nauce. Ale nauczyciele od geografii starali się coś przemycić, opowiadali o granicach Polski przed wojną. To było zabronione! Jednego nauczyciela, wychowawcę z mojej pierwszej klasy, Niemcy  zaaresztowali za takie nauczanie i skończył w obozie koncentracyjnym. Nazywał się Gryboś, pamiętam doskonale.

————-

Trafne, moim zdaniem, cytaty z 5 tomu historii Krakowa, pod red. świetnego historyka, Profesora Andrzeja Chwalby:

„Między 1 a 6 września dwa wydarzenia wywołały przez wojnę dominowały w obrazie wewnętrznym miasta. Jednym z nich był exodus wielu Krakowian na wschód , drugim oblężenie sklepów i rabunki. Ludzie masowo ruszyli do sklepów wykupować towary. Wkrótce niektórych zaczęło brakować, głównie chleba  i cukru. Zdarzały się rabunki sklepów, opuszczonych przez właścicieli magazynów, hurtowni i zbombardowanych fabryk. Ewakuująca się z Krakowa policja,  nie była w stanie temu przeciwdziałać,. Czasami nawet pojedynczy policjanci przyłączali się do plądrującej gawiedzi. Ludzie buszowali na dworcu, w koszarach,  rozbijali państwowe magazyny z wódką, cukrem i papierosami.

Szerzyły się pogłoski, że należy jak najszybciej  opuścić miasto, bowiem pozostanie w nim może być niebezpieczne. Szczególnie zagrożona miała być młodzież. Wieść niosła, że część będzie natychmiast wywieziona na roboty do Niemiec, część aresztowana a następnie przebrana w niemieckie  mundury i pędzona przed oddziałami nacierającej piechoty jako osłona. Plotki o ruchach wojsk, o desancie na Salwatorze, zrównaniu Gdyni z ziemią, o przyłapanych szpiegach, których tłum zlinczował, pojawiały się co chwilę. Podsycały niepokój, wyganiały ludzi z mieszkań na ulice, powodowały gorączkowe przygotowania do opuszczenia miasta„.

—————-

Wielka ucieczka

 Była taka, propaganda, prawdopodobnie rozsiewana przez V kolumnę*, że Niemcy mordują wszystkich mężczyzn. A chodziło o to, żeby ludzie uciekali i zablokowali wszystkie drogi. Ruszyła tzw. wielka ucieczka. Mój brat najstarszy, Marian, który w 1939 roku miał 16 lat uciekł! Opiekowali się nim dwaj sąsiedzi, panowie Tomasikowie z 3 piętra. Przyrzekli Mamie, że nie dadzą mu zrobić krzywdy. Tata też uciekł. Mama dała mu, jak pamiętam, do jakiegoś, worka suszone bułki. No i pamiętam też jak dzisiaj, że Mama w kuchni miała pod stołem takie trzy worki mąki. Była zapobiegliwa i mówiła, że  wojna może trwać pół roku, a my i tak z głodu nie zginiemy. No i tak się to wszystko zaczęło.
Także na ucieczkę poszli tata  i brat.

Po jakim czasie wrócili?

Wszyscy oczywiście uciekali na wschód. Brat Marian z Ceśkiem Tomasikiem, i zdaje się z Józkiem, dotarli do Janowa Lubelskiego. Oczywiście uciekali drogą. Gdzieś tam żywili się u chłopów. Co mogli to kupowali. Ci chłopcy Tomasikowie, to byli takie rozrabiaki, oni tam czasem ukradli coś. Więc oni wrócili chyba po 3 tygodniach. Brat Marian z tymi Tomasikami. Po drodze były ataki samolotów niemieckich. Dużo ludzi ginęło.
A Tata dotarł do Lublina, jak się później dowiedziałem. Wrócił chyba po miesiącu. No i wszyscy byli szczęśliwi, że są w domu. Dużo ludzi nie wróciło z tej z ucieczki, bo albo zginęli , albo poszli dalej i zostali zagarnięci przez Rosjan. Jak wiadomo, 17 września  Rosjanie wkroczyli od wschodu do Polski. Ludzie którzy byli na ucieczce, to właściwie bardziej   bali się Rosjan, tych komunistów, niż Niemców. Dlatego  wracali do domu. 

To tyle by było z ucieczki i początków okupacji!

Wersja audio, czyli podkast nadredaktorski.

Leave a Reply

Powrót na górę