Syski dla Syski – czyli cytata z Gałczyńskiego

Syski dla Syski – czyli cytata z Gałczyńskiego

Mój ulubiony poeta, który zapewne w dzisiejszych czasach zostałby skazany na literacki niebyt ze względu na swe socrealistyczne zapędy, napisał był w 1938 roku wiersz, śpiewany współcześnie przez Marylę Rodowicz. Ale jak go mimo wszystko lubię, ponieważ pierwszym wierszem, który wyrecytowałem z pamięci w wieku lat siedmiu była „Pieśn o żołnierzach z Westerplatte”.

Dzięcioł w drzewo stukał,
dziewczę płakało;
dzięcioł w drzewo, proszę, proszę,
a dziewczynie łzy jak groszek,
albo jak te perły,
względnie kakao.
Jechał premier drogą,
śle dworzanina;
jechał premier drogą,
śle dworzanina;
wraca dworzan (radca Żaczek):
– Dzięcioł puka, dziewczę płacze.
Drży, bo nie wie, dobra
czy zła nowina.
Struchlał dwór w ogóle,
jak w takich razach;
struchlał dwór w ogóle,
jak w takich razach…
– Hej! – huknął premier w lesie,
zapisał coś w notesie,
zapisał coś w notesie
i jechać kazał.


Otóż Szanowni Państwo,

po 80 latach notes premiera został przez obecną władzę odnaleziony w zakamarkach jednej z warszawskich kamienic, które w reżimowych mediach przyćmiły wszelkie wydarzenia w świecie. Nawet Papież Franciszek, skądinad miły sercu prawicowej władzy, nie przebił się w wieczornych wiadomościach w dniu 16.01.2018 roku. Przez wszystkie rządowe programy informacyjne przewijają się ujęcia odrapanych kamienic, z których bezprawnie wyrzucano lokatorów. Niech szanowny Czytelnik nie zrozumie mnie źle – ja również piętnuje niecne praktyki kamieniczników, ktorzy w sposób nielegalny weszli w posiadanie nieruchomości. Z mafią trzeba walczyć, tylko czy tutaj chodzi wyłącznie o napiętnowanie przekrętów?Moim zdaniem,  jest to sposób na odwrócenie uwagi od innych problemów!
Wracając do dziewczyny.
Jak donosi nasz człowiek zbliżony do kręgów rządowych,
z archiwalnych zapisków premiera wynika, że bohaterka wiersza Konstantego Ildefonsa została przez sanacyjnych dorobkiewiczów wyrzucona z warszawskiej mansardy. Uciekła do lasu, ale tam ówczesny minister rozpoczął akcję pozyskiwania runa leśnego i szyszek,  które miały posłuzyć do budowy domków letniskowych dla ministerialnych dygnitarzy. Więc i z lasu biedne dziewczę przepędzone zostało. Tułało sie po drogach i duktach leśnych w nadzieji, że sprawiedliwości stanie się zadość.
Tymczasem przejeżdżający z dużą prędkością minister tegoż resortu ( mniej domyślnym podpowiadam, że chodzi o ministerstwo sprawiedliwości), potrącił dziewczynę i złamał jej ziobro.
Nie pozostawało jej nic innego, tylko zostać leśną ziobraczką.
Własnie w chwili, gdy gorzko płakała nad swoim losem nadjechał Premier i zainteresował sie losem niebogi. Ponieważ spieszył sie na polowanie na kaczki, nie podjął żadnych konkretnych kroków, zanotował tylko przebieg wydarzenia i o sprawie zapomniał.
Dziewczę wykoleiło się do reszty, na skraju lasu kupczyło swoim ciałem, aż w końcu odeszło z tego świata nie zostawiając po sobie nic poza urzędowym zapisem w premierowym notesiku.
A ja, nie uzurpując sobie prawa do talentu Mistrza stworzyłem krótki wierszyk:
Szyszko w drzewo pukał,
Szydło płakała,
Szyszko w drzewo pukał,
Szydło płakała.
Szyszko w drzewo – proszę, proszę
A Beatce łzy jak groszek,
A Beatka płacze, bo żal jej broszek!
Swoją drogą, jeśli już plagiatuję Gałczyńskiego, to po pierwsze w związku z Szyszką i Szydło przypomniał mi się  „Wiersz dla sepleniących” tegoż autora. A po drugie posukajcie sobie tego utworku sami, a ja w tym casie spróbuje wymyślić coś śmiesnego :).
I to tyle na dzisiejszy śnieżny wiecór, o sorry – wieczór.
Być może cdn.
Ale to niepewne, bo mi się już za darmo nie chce pisać.
Poza tym jako ex lokator przedwojennej kamienicy mogę dostać się na języki medialnych siepaczy. A po co mi to?
I tak już bywam brudny i odrapany.
Zatem idę pod prysznic!
Post Scriptum:
A w związku z ogórkami przypomniałem sobie kolejny wiersz Mistrza Ildfonsa: „Dlaczego ogórek nie śpiewa?”. Też się go nauczyłem  na pamięć zaniedbując w tym czasie dogłębną analizę „Bogurodzicy”. Podobne edukacyjne spustoszenia spowodował króciutki wierszyk „O Wróbelku”, któremu poświęcałem czas, zamiast wkuwać Mickiewicza! Nie przeczę, iż głównie zafascynowało mnie zakończenie, w którym padały słowa „do jasnej cholery”. Ale i tak było to bardzo „miękkie” przekleństwo w porównaniu z tym, co słyszymy dzisiaj w codziennym życiu…

Leave a Reply

Powrót na górę