Lato jakieś niezbyt udane było tego roku. Jedynie co się udało, to ogórki. W moim menu na porządku dziennym jest mizeria. Ostatnio dla odmiany zacząłem ucierać marchewkę, ale jako Pomarańczowa Alternatywa, kolorystycznie dla ogórków była nie do zaakceptowania. Poza tym – jak to? Sezon marchewkowy! Nie da się obronić…
Tak patrzę na te ogórki i robie się zielony z zazdrości. Że się zużyją na mizerię, a ja nadal nie będę miał tematu do felietonu. Po prostu sezon ogórkowy. Błysnął mi pewien pomysł, że podobnie jak TVP „Czterech Pancernych”, odgrzeję moje teksty sprzed 3 lat. Świeże były, ( jak te ogórki), z atrakcyjnym miąższem humorystycznym, płodnymi pestkami tematycznymi i błyszcząca skórką stylistyczną. A tu – cóż – miąższ wysechł, pestki sparciały, skórka wyblakła. I gdzieniegdzie pleśnieją. To akurat dobrze, bo pleśń to penicylina, czyli, jakby nie patrzeć, lekarstwo…
Tematy lokalne wyeksploatowane – dziury w jezdni, szkolne bolączki, nawet nie bardzo można się do Rady Dzielnicy przyczepić, bo od niedawna jeden radny skoligacony z wydawcą. Korki na czas urlopów zamarły. Psy jakby mniej szczekają, przyczajone pod płotem, bezgłośnie kłapią szczękami. Widać oszczędzają organ głosowy, czekając na wzmożony ruch samochodowy po rozpoczęciu roku szkolnego, aby swoim donośnym ujadaniem towarzyszyć mi znów przy porannej kawie.
Pocieszam się, że mizeria też w mediach elektronicznych. Też kłapią, tyle, że nie bezgłośnie, niestety. Pewnie uważają, że jak się już zostanie gwiazdą TiVi, to zwalnia to tym samym od myślenia. Panuje zasada, która przeszła już do życia codziennego: „Im sprytniej, tym mądrzej”.
O zgrozo, ta dewiza przyświecała nielicznym pielgrzymom, którzy próbowali ubiec w zajęciu kwatery rodziny, do tegoż miejsca przydzielone. I jakoś Ci cwaniacy nie kojarzyli faktu, że szczególnie na pielgrzymce do Częstochowy taka postawa ma mało wspólnego z duchem Wspólnoty…
A propos Wspólnoty – tym razem europejskiej. Zastanawiam się, gdzie są przyczyny kryzysu, który ostatnio dotyka kolejne kraje starego kontynentu. I myślę, że leży on również w cytowanej wyżej zasadzie. Tylko w nieco innej postaci: „Mieć, zamiast Być”. Dostępność kredytów, a właściwie swego czasu wpychanie ich przez banki spowodowały, że ludzie nauczyli się żyć ponad stan. Mam zanim zarobię… Zawsze nurtowała mnie myśl, ile z luksusowych samochodów poruszających się po nieco mniej luksusowych jezdniach, jest w pełni własnością kierowcy? A może ktoś wziął kredyt , bo chciał powiedzieć sąsiadowi, że jest lepszy: „ Ty, stary ogórku, ja też jestem w plasterkach, ale za to w jakiej salaterce…”. Co z tego, że bank zeżre go plasterek po plasterku. Liczy się ten moment doniosłej wyższości.
I nie tylko obywatele żyją na kredyt – państwa też. Bo żeby wygrać wybory, muszą spełnić wiele obietnic, zwykle kosztownych. I tak dalej, i tak dalej. Aż w końcu braknie pożyczkodawców – i pozostanie tęskne spoglądanie w niebo w oczekiwaniu na mannę. A tu zamiast manny zobaczymy Wojciecha Mana w reklamie kolejnego kredytu…
Więc tak patrzę na te moje ogórki z zazdrością, ale jednak radością zarazem. Bo jedno wiem na pewno: ogórek, choćby najzieleńszy, nie napisze felietonu. Choćby wziął tysiąc kredytów i miał luksusowe salaterki.
A już na pewno nie zaśpiewa. Bo jak pisał mistrz Gałczyński w wierszu „Dlaczego ogórek nie śpiewa”:
„Pytanie to w tytule postawione tak śmiało,
Choćby z największym bólem rozwiązać by należało
Bo jeśli ogórek nie śpiewa, i to o żadnej porze,
To widać z woli Nieba prawdopodobnie nie może”
Wasz warzywnie niedowartościowany