Pałac w Mosznej? Owszem – słyszałem. Ale co i gdzie – było zagadką. Pałac czy zamek?
Kamieniec Ząbkowicki. Czy to gdzieś koło Ząbkowic Śląskich? Rezydencja czy coś w tym rodzaju?
Jedyny Kamieniec, który przychodził mi do głowy, to Podolski. A z Moszną wiąże się pewien kawał, ale na tyle nieprzystojny, że go tu za żadne skarby nie przytoczę! Pierwszy z wymienionych obiektów znajdował się poza Polską, a drugi najpewniej w jej granicach. II wojna światowa odwróciła wszystko o 180 stopni. Bez pardonu wygnała Polaków z kresów, a Niemców ze wschodnich rubieży ich państwa. Podczas ostatniego, krótkiego pobytu we Wrocławiu, zainteresowałem się dziejami Ziem Odzyskanych. Właściwie bardziej ich mieszkańców, bo historia wygląda mniej dostojnie przez pryzmat losu pojedynczego człowieka.
Żeby przejść od ogółu do szczegółu, sięgnąłem najpierw po monografię Normana Daviesa poświęconą Wrocławiowi , zatytułowaną „Mikrokosmos”. Lektura gęsta od faktów, ale warto było. Z grubsza załapałem, o co w tym wszystkim chodziło i dlaczego oprócz Polaków i Niemców na tych ziemiach pojawili się też Czesi. Proszę mnie nie łapać za słówka i dopytywać o szczegóły, z historii tylko w porywach miałem czwórkę. Ciekawych odsyłam do angielskiego historyka lub zapraszam na promocyjne tajne komplety :).
Dzięki uprzejmości i bezgranicznej gościnności Lucy, dysponowaliśmy kwaterą w samym sercu Opola – na wyspie Pasieka, przy ulicy Pasiecznej.
Był tam i miód, ale poza nim obfitości i jakości jedzenia nie powstydziłaby się trzygwiazdkowa restauracja. Codziennie zaskakiwały nas inne potrawy, a nasza gospodyni – Lucy, ognista organistka i nauczycielka gry na tymże instrumencie – przygotowała różnorakie atrakcje turystyczno-artystyczne… Na pierwszy ogień miała iść właśnie rezydencja w Mosznej, poprzedzona artyleryjskim rozpoznaniem w samym Opolu. I to był sukces taktyczny, bo właśnie podczas zwiedzania Kamienicy Czynszowej ( o tym w osobnym poście), w której pokazano przekrojowo urządzone mieszkania mieszczańskie na przestrzeni lat 1890 – 1970, jedna ze zwiedzających poleciła z rezydencję Hohenzollernów w Kamieńcu Ząbkowickim jako wyśmienity cel podróży.
Rezydencje pałacowe w Mosznej i Kamieńcu Ząbkowickim, każda na swój sposób splatały historię przedsiębiorców i arystokratów. Altruizm i empatia konkurowały z pruskim drylem i surowymi zasadami dynastycznymi.
Dość już jednak tych ogólnych dywagacji, czas ruszać w drogę.
Plan był dość bogaty, obejmował wspomniane obiekty, uzupełnione o Lądek-Zdrój, Paczków i Nysę. Tą ostatnią odesłaliśmy na ławkę rezerwowych, zdaliśmy sobie sprawę, że nie zdążymy objechać wszystkiego… Po napisaniu tych słów uświadomiłem sobie, że w Mosznej byliśmy we wtorek, a pozostałe miejscowości odwiedziliśmy dwa dni później. Tak to moja ulotna pamięć wprowadziła podświadomie zamęt chronologiczny.
Do pałacu w Mosznej Lucy wprowadziła nas od zadka, czyli przez stajnię. Trochę na gapę, bo za wstęp do parku od strony bramy obowiązywała niewielka opłata. Dla Krakusów to woda na młyn, bo przecież centuś nawet na Antarktydzie będzie kruszył lody o ceny. Ale spokojnie, nie denerwujcie się – za park zapłaciliśmy jednak przy okazji zwiedzania zamku.
To tylne wejście nie zwiastowało katastrofy wizualnej, która nastąpiła, gdy stanęliśmy tete a tete z fasadą frontową. Ilość wież, wieżyczek, dachów i daszków wschodniego skrzydła zespołu pałacowego przyprawiła mnie o zawrót głowy. Hogwart czy Disneyland? Kicz czy dzieło sztuki? Mozolnie próbowałem ułożyć tego estetycznego puzzla. Już, już miałem posądzić architekta o absolutny brak smaku, gdy wpadło mi do głowy pojęcie historyzmu. Ścisły historyzm powstał na podstawie XIX-wiecznych badań naukowych. Projektowano łącząc elementy dozwolone w danym stylu, odrzucając ich swobodną interpretację. Wytworzono kanony opisywalnych neostylów, korzystano z wzorników. Preferowanym stylem stał się neorenesans. Czyli jednak w tym szaleństwie jest metoda. Nie dowiemy się jaka, gdyż całe archiwum właścicieli spalili żołdacy z armii czerwonej. Tym samym w mrokach dziejów zaginął twórca projektu tego eklektycznego monstrum.
Znamy jednak rodzinę „deweloperów”, którzy pałac w Mosznej rozbudowali.
Jej protoplastą był Franz Winkler, pracowity górnik, który w uznaniu zasług awansował na stanowisko zarządcy kopalni w Miechowicach – Bytomiu. Wkrótce, po śmierci pierwszej żony i jednej z córek poślubił Marię Aresin., wdowę po właścicielu. Franz miał jeszcze drugą córkę – Valeskę Winckler. Co ważne – ta podczas wielomiesięcznej podróży po Włoszech poznała oficera armii pruskiej Huberta von Thiele, zaproszonego do towarzystwa przez przyjaciółkę Valeski.
I tu następuje romantycznej historii akt kolejny, bowiem Valeska ( wtedy już „von”, gdyż jej ojciec w uznaniu zasług otrzymał z rąk króla pruskiego tytuł szlachecki) wraca z Italii zaręczona z Hubertem. Nie znamy reakcji przyjaciółki, natomiast wiemy, iż ślub odbył się w roku 1854, trzy lata po śmierci Franza Wincklera. Pałac – a nie jak błędnie nazywają obiekt zamkiem, twórcy strony www.mosznazamek.pl trafia w ręce rodziny w roku 1866. Jest to jedynie część barokowa, skrzydła budowli zostały dobudowane później, po pożarze w 1896 roku. Przez 4 lata stawiano skrzydło wschodnie, o charakterze neogotyckim i neoromańskim.
I właśnie tę część udostępniono do zwiedzania.
Pamietajmy, że sowieci ogołocili zamek z wyposażenia, część paląc od razu, część grabiąc. Próba wypełniania pustki po lustrach w stiukowych ramach rodzimymi freskami w sali „pod pawiem” wzbudziły jednak mój sprzeciw. Podobny stosunek mam do obrazów członków rodziny Tiele-Winklerów pędzla współczesnego artysty. Zwróciłem tez uwagę na trochę nieudolne, przynajmniej w warstwie tekstowej opisy poszczególnych sal. To moje prywatne zdanie, ale mam wrażenie, że można to było wyartykułować bardziej zrozumiale. Jako człowieka wychowanego na wymuskanych ekspozycjach krakowskich muzeów, ten brak pietyzmu ogromnie mnie raził. Co ciekawe, zaraz po opuszczeniu pałacu w Mosznej miałem dokładnie odwrotne zdanie niż teraz. Mocną krytykę wyglądu zewnętrznego łagodziła akceptacja dla aranżacji wnętrz. Być może entuzjazm wynikał z samego układu pomieszczeń, które zaprojektowano tak, aby goście, zanim dojdą do celu mogli podziwiać poszczególne pomieszczenia. Zresztą założenie architektoniczne było nacechowane 100% funkcjonalnością. Szczególnie trzypokojowy, potężny gabinet robił spore wrażenie, tym bardziej, iż z okien rozpościera się przepiękny widok na park i fontannę.
Gdy spoglądam teraz przez okno zza mojego biurka, z żalem wspominam przepiękną perspektywę parkowej alei, pyszniącej się na wiosnę cudownymi azaliami!
Zobaczyliśmy jeszcze ogromną sypialnię właścicieli
( około 170 m kw.) i uroczą łazienkę w stylu rzymskim, w której przygotowane było miejsce kąpieli dla trzech osób. Oczywiście nie mogło braknąć kaplicy, która współcześnie nie jest już miejscem kultu religijnego a przybytkiem muzy teatru – Melpomeny. Krzyż jeszcze w czasach komunizmu z obawy przed profanacją przeniesiono do klasztoru Paulinów na Jasną Górę i najprawdopodobniej pozostaje tam nadal.
Wspomnę jeszcze o mniej znanym skrzydle zachodnim, w którym mieści się część hotelowo-konferencyjna, a które zostało wzniesione przez syna Huberta – Franza Huberta w latach 1911-13 specjalnie dla cesarza Wilhelma II, który kilkakrotnie przyjeżdżał do Mosznej na polowania.
Warto wspomnieć, że do 2012 roku pałac w Mosznej był siedzibą Centrum Terapii Nerwic, a w kolejnym objął go w posiadanie Urząd Marszałkowski województwa opolskiego i zarządza nim poprzez powołaną do specjalnie w tym celu spółkę.
Nieco zmęczeni około godzinnym zwiedzaniem, podczas którego czerpaliśmy wiedzę z rozstawionych w salach głośniczków, które w pętli odtwarzały informacje adekwatne do funkcji pomieszczenia, przeszliśmy przez wspaniały park do małego cmentarzyka. Spoczywa na nim kilkoro członków rodziny Tiele-Winklerów. Pierwotnie doczesne szczątki mieszkańców miały spoczywać w krypcie koło kaplicy, ale ze względu na wilgoć zrezygnowano z tego pomysłu. Jeżeli chcecie poznać skład osobowy tej mini nekropolii, zalecam osobiste pofatygowanie się do Mosznej. Z Krakowa samochodem zajmie to Wam około 2 godzin autostradą (183 km), a przy okazji warto odwiedzić Kamieniec Ząbkowicki i Paczków, o których napiszę w kolejnych postach. Rekomenduję gorąco zwiedzanie tych ziem! Pod warunkiem, że wcześniej sobie co nieco poczytacie!!!
Fot.: Zosia Józefczyk
Pałac w Mosznej źródła wiedzy:
- Maria Cichoń-Bitka „Moszna. Zamek i azalie” 1998, 2004 Oficyna Piastowska
- www.zamekmoszna.pl oficjalna strona internetowa
- http://moszna.info bardzo ciekawa, krytycznie prowadzona strona omawiająca pałac w Mosznej
- Oczywiście wszelkie linkii na wikipedii, które Was wprowadzą w temat.