Luźno w kroku, smętne lico.
Kryzys tylko czy nerwica?
Sąsiad z hukiem kuje ścianę,
jakiś pies szczeka nad ranem.
Myśli kłębią się w baniaku:
„Z czego kryzys? Z seksu braku?
Może chciałbym, by dziewczyny
słały do mnie słodkie miny?”
Moźe terapeuta stwierdzi,
gdzie początek owych nerwic.
Czyżby w polityce zastój?
Albo Chopin zepsuł nastrój?
Lub, co gorsza – bez przyczyny!
Bez niczyjej z zewnątrz winy…
Gdzieś się to dobywa z trzewi.
Człowiek – co w środku – nie wi!
Czy to się od zębów psuje?
Czy to nerki, niecne zbóje,
zamiast czyścić, sieją zamęt,
wprowadzając w głowie lament?
Może w kręgosłupie luki,
lub w kolanie ciche stuki.
Czyżby przyszła w końcu pora,
by się wybrać do doktora?
Smętne lico, luźno w kroku.
Złych wydarzeń tyle wokół.
Lecz najgorsza jest katusza,
że się spierniczyła dusza.
Zbyt wrażliwa na te czasy,
zżarta przez toksyków kwasy.
Sprana w płynie „Made in trolle”.
Co tu robić? Ja pitolę*!!!
Jak odzyskać spokój ducha?
Kto mej duszy chce wysłuchać?
Czy ma grać jej polska lira?
Może woli tę Szekspira?
Ech! Zamilknij smętna liro…
Walnę się w wygodne wyro.
Znów się pies rozedrze z rana,
przywalony z hukiem ścianą…
* można zastąpić dowolnym rymem na literkę „p”!
„Żar” – polecam!