Kolejny wypad w kierunku południowym. Spotkałem się z Tankianem obok pawilonu przy ścieżce rowerowej w Pychowicach 11 maja o 8.30. Plan ogólny – rejony Kalwarii. Jak zwykle rozgrzewka do Skawiny, potem powtarzamy trasę sprzed kilkunastu dni – Leńcze, Zarzyce Małe,…
O Klasyku Beskidzkim już zapomniałem, mój rower kurzył się w kącie od tygodnia. Najwyższy czas pojechać gdzieś dalej. Tak koło setki, najlepiej po górkach. Podczas ostatniej wycieczki Robin napomknął o Droginii, postanowiłem wybrać się w tamte rejony. Tym bardziej, że…
Chyba na końcówce zjazdu,
już w bardziej płaskiej części, wpadł mi pomysł nadgryzienia batona. Jakoś go wyjąłem, ugryzłem, ale za cholerę nie mogłem wetknąć do kieszonki. Wpychałem, wpychałem, w końcu wepchnąłem, ale na mecie okazało się, że kieszonka jest pusta. Jakiś miejscowy pies zeżre go i dostanie korby. Albo zagryzie inne psy, albo jak wściekły będzie obszczekiwał kolarzy. Dobrze, że nie umieściłem w kieszonce telefonu i dowodu osobistego, bo poniósłbym kolejna stratę.
Jeśli na skutek mrozów, jak grzyby po deszczu, „wylęgną się” dziury w asfalcie, kolejność ich łatania pozostanie nieprzeniknioną tajemnicą służb specjalnych. Mamy okazję przetestować to na „żywym ciele” styku ulic Ćwikłowej i Wzgórze. Ten „dwustyk” ozdabia sporej wielkości odkrywkowa brukowa łata,która funkcję spowalniacza. Rozciąga się miedzy dwoma szacownymi budynkami szkoły i kościoła i kpi sobie z połączonych sił nadprzyrodzonych i edukacyjnych. Nadaje ważnej, bądź co bądź arterii Pychowic, charakter zgoła prowincjonalny.
Można powiedzieć, że gdy cały świat Zachodni obchodził Walentynki, kraje bloku wschodniego przeżywały ( dosłownie) wzlot Walentyny Tiereszkowej. Ta kosmiczna historia początku lat 60-tych miała dalszy ciąg w szeregu piosenek, opiewających pierwszą kobietę w przestrzeni okołoziemskiej. To były, można powiedzieć…